Przygody Argentyńczyka z wegańskim, komunistycznym współlokatorem w Polsce

Lata temu, przed Covidem, do mojego mieszkania wprowadziła się wegańska para. Facet, amerykański hipis, powiedział mi, że będziemy się dobrze dogadywać, ponieważ jest komunistą. Próbowałem połączyć kropki i moje najtrafniejsze przypuszczenie było takie, że myślał: Argentyna, Che Guevara, artysta, biedny… komunista.

Na początku nie miałem nic przeciwko jego groźbom wprowadzenia w domu systemu bezklasowego, w którym własność prywatna i swobody jednostki zostaną poważnie ograniczone. W końcu wszystkie gospodarstwa domowe są komunistyczne z definicji, ponieważ państwo, czyli nasi rodzice, zapewniają nam minimalne wynagrodzenie, abyśmy mogli przetrwać i stać się kolejnymi proletariuszami i mieszkamy w domu, który nie należy do nas.

Jego hippizm został zapowiedziany, gdy zapytał mnie, jak często musimy spłukiwać toaletę. Odpowiedziałem: za każdym razem, gdy przed moimi oczami migała toaleta zabarwiona na żółto.

Parę razy nawet grzebałem w śmietniku z hipisem i zdobyliśmy mnóstwo owoców i warzyw z Rynku Wildeckiego. Raz też skomplementowałem ich wegańskie kiełbaski, mówiąc, że smakują jak prawdziwe, ale hipisowi nie spodobał się mój komplement i odparł, że gdyby smakowały jak prawdziwe, to by ich nie jadł. Najwyraźniej weganie lubią, gdy ich jedzenie tylko wygląda jak mięso, ale smakuje jak tektura.

Ale nasze braterstwo dobiegło końca, gdy sam praktykowałem trochę komunizmu, biorąc trochę ich wegańskich przypraw. Najwyraźniej weganie lubią tylko pokazywać swoje jedzenie, ale nie dzielić się nim. Hipis natychmiast przyszedł do mojego pokoju, narzekając, że ktoś ukradł im jedzenie. Zapytał, czy to byłem ja, a ja odpowiedziałem, że nie, ponieważ niczego nie ukradłem, a jedynie wziąłem bez pozwolenia. Powiedział: Jeśli dotykają moich rzeczy z kuchni, to co stoi na przeszkodzie, żeby włamali się do mojego pokoju? Pomyślałem, że to niezła spirala zbrodni, od zjedzenia czyjegoś żarcia do kradzieży jego kosztowności, ale najwyraźniej komuniści lubią, gdy ich komunizm tylko wygląda jak komunizm, ale brzmi jak bzdura.

Od tego dnia postanowiłem przygotowywać mięso w kształcie warzyw, by skusić go do podkradania. W końcu dwoje może grać w tę samą grę. Po ich wyprowadzce sam stałem się komunistycznym weganinem, ale prawdziwym, co oznacza, że gdziekolwiek widzę wegańskie jedzenie, ukradkiem dodaję do niego trochę mięsa, aby weganie mogli spać spokojnie, myśląc, że ich bezmięsne jedzenie w kształcie mięsa jest smaczniejsze niż mięso.

***

soyjuanma86

I'm a writer born in Argentina, but currently living in Poland. I work as an English and French teacher, translator and copywriter.

Leave a Reply

Your email address will not be published.

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.