Jestem pisarzem, więc czasami się zastanawiam
jak mówi się to samo w różnych językach
Czy na przykład „trzęsienie ziemi”
po japońsku to: Po co mi ta chata?
A po hiszpańsku: Daj, wal mi to.
A po polsku: Wali mi to. I tak nie mam na hipotekę.
*
Też zastanawiam się, że skoro: samochód sam chodzi, a samolot sam lata,
to: hulajnoga elektryczna… sama hula, a samotnik… sam się tnie?
A samouk sam się poświęca w przekazaniu wiedzy,
która pomaga utrwalać bezsens życia.
*
Zoologowie opisują, że samice małp udają orgazm, emitując rytmiczne dźwięki,
żeby pomóc samcowi dojść wśród dżunglowego hałasu.
Jestem pisarzem, więc zakładam, że one też śmieją się z ich nieśmiesznych żartów.
*
Ludzie mówią, że podróżowanie poszerza horyzonty. Ale ja jestem pisarzem,
więc myślę, że ostatnim podróżnikiem, który naprawdę je poszerzył, był Kolumb.
Może jeszcze w kosmosie odkrywamy to, czego naprawdę szukamy,
bo w Paryżu, Tokio czy Seattle nie ma ucieczki od ostatecznego celu życiowej podróży.
*
Raz zaprosiłem Polkę na randkę, a napisała mi: „Nie jestem zainteresowana.”
Cieszyłem się, bo jestem pisarzem i też niczym się nie interesuję —
to nie interes kieruje moim życiem, lecz przyjemność i prawda.
*
Jestem pisarzem, więc często się zastanawiam nad polszczyzną.
Po polsku kiedy dobrze się śpi, mówi się, że się wyspało.
Po hiszpańsku nie ma takiego czasownika,
a mówi się po prostu, że się dobrze spało.
Po polsku, jak zabawa jest dobra, mówi się, że się dobrze bawiło
Po hiszpańsku wtedy po prostu mówi się, że się bawiło.
Bo tak jak po polsku nie można źle się wyspać,
Po hiszpańsku nie można źle się bawić.
*
Jestem pisarzem, więc nie przepadam za psychologami,
influencerami rozwoju ani mówcami motywacyjnymi.
Bo oni najwyżej nauczą nas, jak żyć,
a nie najważniejszej rzeczy
— jak umierać.