Cicho! Nie hałasuj mi
rappappapem twoi zbędności!
ogarnij twoje słowa, bo nie chcę
szukać sensu w twoim nonsensie.
Grają Chopina na ulicy, nie dodawaj
jakieś rymowane hasła,
nie łam rytmu życia
czkawką twojego rapapapu.
Ktoś szepcze powszednie piosenki
o samobójstwie i innych ciekawostkach,
o zaplanowanej bezcelowości,
o daremnej pracy wśród innych
egzystencjalnych warunkach,
o tym że aby zarobić na życie,
trzeba przestać żyć.
A ty i twój rapap muzyczny,
tak pewny siebie, tak pełen siebie,
że do mnie nie dociera,
bo w między czasie ona tańczy dla mnie,
i tak pragnę jejej że podczas despacito
rozbieram ją na parkiecie.
A ty dalej hałasujesz, przynajmniej zmień temat,
bo to się tak ciągnie, że nawet dzieci mi rosną
i obowiązki mi się zaplątają.
Cicho dzieciaki!, chcę słuchać wezwania życia
wołającego mnie na ulicy i stłumionego przez samochody,
i ty rapapujesz o lesie a jestem mieszkańcem miasta,
ty wariujesz bez powodu a mnie nie wolno zwariować,
ja chcę usłyszeć o życiu a mówisz tylko o sobie.
Zamknij już twój rapap, albo dawaj, słucham dalej,
nie chcę dziś się upić życiem
abym jutro nie zapomniał
o życiu.