– Po prostu nie mogę znieść znieczulicy ludzi. Fakt, że zwierzęta były wykorzystywane przez tysiące lat, nie oznacza, że to jest w porządku. Ludzie są przyzwyczajeni do jedzenia czegoś, co kiedyś było częścią ciała istoty czującej, i nawet się nad tym nie zastanawiają. Żeberka wieprzowe i stek wołowy są pyszne… I tylko to się dla nich liczy. Ludzkość poszła się jebać.
– Wiem. Nie powinniśmy byli przechodzić obok targu. Zapomniałem, że dziś sprzedają żywe karpie.
– To nie my powinniśmy siedzieć w domu, tylko ci barbarzyńcy. Niech jeszcze przyprowadzą małego czarnoskórego chłopca i zrobią licytację! Władze nic z tym nie zrobią? Wciąż uchwalają debilne przepisy, żeby zapobiec porwaniom, a nie mogą poświęcić piętnastu minut w sejmie, żeby zająć się tym problemem?
– Społeczeństwo zgubiło kierunek. A tak w ogóle: zostało nam tylko piętnaście minut z dziennego limitu.
– Daj spokój, stary! Sam dobrze wiesz, że ten limit to całkowita fikcja. Myślisz, że pięć minut więcej czy mniej na zewnątrz to różnica między życiem a śmiercią?
– Nie, tylko mówię… Na wypadek, gdyby zatrzymał nas glina i zapytał, ile już jesteśmy na zewnątrz.
– Nie bądź śmieszny. Nie pojawiają się nawet, żeby zapobiec okrucieństwu na środku targu, a ty wierzysz, że będzie ich obchodzić, jak długo byliśmy poza domem? To wszystko maskarada, żeby rząd mógł umyć ręce i powiedzieć: „Mówiliśmy, żebyście siedzieli w domach, więc to wasza wina, że umarliście”.
– Wczoraj porwali Jimmy’ego.
– Co?! Czemu, do cholery, nie powiedziałeś mi od razu? Miałeś zamiar wrzucić to mimochodem do rozmowy? Tak po prostu: „Och, tak, pyszny falafel, a tak w ogóle to Jimmy zniknął wczoraj wieczorem.”
– Ale on nie zginął.
– Co?! Po prostu zostawili go pod drzwiami z karteczką? „Do zobaczenia następnym razem, stary”?
– Coś w tym stylu. Nie wiedziałeś? To się zdarza często.
– Jak to? Wiesz, że nie słucham rządowej paplaniny. Słyszałem o tym, ale myślałem, że to mit, żeby dać ludziom nadzieję, że jeszcze zobaczą swoich bliskich.
– Cóż, to nie mit. Już wielu ludzi twierdzi, że wrócili, i dziś rano rozmawiałem z Jimmym. Jest wstrząśnięty, ale mówi, że wszystko w porządku. Poza szokiem, najwyraźniej nic mu nie dolega.
– Niesamowite! Ale co się stało? Czy coś pamięta?
– Niee, ale mówi, że czuje ulgę.
– No, ja też bym czuł, gdybym przeżył śmierć… I teraz wie, że jest już odporny.
– Dokładnie. Nie można zostać porwanym drugi raz.
– Chociaż słyszałem, że piorun czasem uderza dwa razy w to samo miejsce.
– Tak, to, że „piorun nie uderza dwa razy” to mit, ale udowodniono, że nie można zostać porwanym dwa razy. Nigdy się to nie zdarzyło.
– Cieszę się zatem z powrotu Jimmy’ego, ale co ty na to, żebyśmy kupili pączki przed powrotem?
– Tak, musimy mieć coś na śniadanie. Ale chodźmy do tej cukierni na Czesława; słyszałem, że w tej drugiej smażą je na smalcu.
– Skurwiele! I ja to jadłem! Mogli usmażyć je na oleju rzepakowym jak cywilizowani ludzie, ale nie, musieli wrzucić je do wrzącego świńskiego tłuszczu, żeby dodać im czegoś tam…
– Tak, też niedawno to usłyszałem i byłem równie zszokowany.
– Spójrz na to, nawet nie mogą oddychać! Muszę coś powiedzieć. Chodź.
– Daj spokój.
– Nie mogę. Ktoś musi coś zrobić.
– Chciałbyś się dusić w zatłoczonym miejscu tak jak twoje ryby?
– A ty chciałbyś, żeby ci krew z nosa leciała, jak temu dzieciakowi, który mnie ostatnio wkurzył?
– O, tak. Pokaż, jakim brutalem naprawdę jesteś. Powiedz mi jeszcze, że ewolucja nie istnieje, bo przecież nie możemy pochodzić od małp, i że środki zapobiegające porwaniom działają, ty bezmózgi pisowski wyborco! No dalej! Zmuś mnie jeszcze do urodzenia niechcianego dziecka, ty prymitywie!
– Dobrze, dziecko, uspokój się trochę. Idź już, proszę. Po prostu robię swoją robotę – utrzymuję ryby świeże. Nie mam środków, żeby je ciągle mrozić, a wielu ludzi woli świeże, żeby nie musieć rozmrażać.
– Myślę, że oni po prostu chcą sobie przypomnieć, jak dzicy są naprawdę, patrosząc życie z tych biednych stworzeń.
– Ktoś musi to robić.
– Nikt nie musi! Jedz rośliny i owoce, jak przystoi rozwiniętym istotom czującym!
– Ale nie bylibyśmy rozwinięci, gdyby nie mięso – to ono umożliwiło gwałtowny rozwój mózgu u hominidów. Widzisz? Jednak nie jestem kreacjonistą…
– Tak, a gdyby nie pierwsza wojna światowa, Poznań nadal należałby do Niemiec i może byś się nie urodził, oszczędzając mi tej głupoty… Nie potrzebujemy już mięsa w diecie. Mamy supermarkety z roślinną żywnością i vege-restauracje wszędzie!
– Masz rację i podziwiam twoją świadomą konsumpcję.
– A w międzyczasie sam promujesz barbarzyństwo na środku ulicy?
– Wciąż jesteśmy zwierzętami. Czyż nie?
– Ty, panie. Bez wątpienia.
– Chodźmy, Tomek.
– Mówiłem, żebyś to zostawił. Po co w ogóle marnować oddech na takiego bezrozumnego stwora? On nie mówi naszym językiem. Rozumie tylko instynkty.
– Widziałeś kiedyś płaczącą krowę? Ja widziałem więcej człowieczeństwa w jednej łzie krowy niż w wielu tych istotach, które nazywają siebie ludźmi.
– Widziałem. I przerażenie na ich twarzach tuż przed ubojem. Nie życzyłbym tego nawet najgorszemu wrogowi, ale życzę tego mięsożercom.
– Chciałbym, żeby porwali wszystkich jedzących mięso.
– Ciekawe podejście. Zgłoś swój pomysł kosmitom.
– To byłby układ idealny. Cywilizowani ludzie mogliby wychodzić na więcej niż godzinę dziennie i pozbyliby się barbarzyństwa.
– Tak. A kosmici mieliby swoje króliki doświadczalne.
– Albo zabawki seksualne, albo pionki do gry w szachy w rzeczywistości… cokolwiek robią z porwanymi. Ale ja uważam, że i tak są w lepszym miejscu. Kosmici są ewidentnie bardziej rozwinięci. Jestem pewien, że cokolwiek robią z porwanymi, to i tak lepsze od ziemskiego syfu.
– A co z tym, że już nie zobaczysz swoich bliskich?
– Tak samo jak te biedne ryby… Duszące się, aż przyjdzie jakiś skurwiel, wrzuci cię do wanny, żeby dzieci miały zabawkę, zanim cię zjedzą.
– To chore. A co jeśli oni jedzą ludzi?
– Ryby jedzą dzieci?
– Nie! A jeśli kosmici porywają ludzi, żeby ich zjeść?
– To najgłupszy pomysł, jaki dziś słyszałem… A rozmawiałem z neandertalskim rybakiem.
– Dobra, ale posłuchaj. Czytałem, że większość porwanych ludzi jest szczęśliwa.
– Co masz na myśli? Że są szczęśliwi, że zostali porwani?
– Nie, porywają tylko szczęśliwych ludzi.
– Co?! Zaraziłeś się głupotą od rybaka?
– To teoria z niektórych forów. Czasem porywają nieszczęśliwych i tylko ci wracają.
– Chcesz mnie wkręcić? Przyznaj, że ten rybak to twój kuzyn i masz neandertalską krew.
– To nie żart. Myślę, że to prawda. Ci, co wracają, jak Jimmy, to nigdy nie są szczęśliwi ludzie.
– OK, czyli opierasz całą teorię na tym, że Jimmy to życiowy przegryw… Czego się po nim spodziewasz? Wciąż czeka na Weronikę, chociaż wie, że ona już kogoś ma. Jak taki debil ma być szczęśliwy?
– Wiem, że brzmi to jak paranoja. Dlatego rząd o tym nie mówi. Ale fakty mówią same za siebie. Nieszczęście to jedyny wspólny mianownik u powracających, a bliscy tych, którzy nigdy nie wracają, twierdzą zazwyczaj, że byli radośni.
– OK, załóżmy, że nie wzywam kaftanu i zgadzam się na tę hipotezę. I co z tego? Mamy teraz wszyscy być nieszczęśliwi jak Jimmy i wzdychać do głupiej dziewczyny? I co najważniejsze: co obchodzi kosmitów, czy jesteśmy szczęśliwi, czy nie? Kradną nam śmiech?
– Myślę, że kolejna hipoteza wyda ci się jeszcze głupsza.
– Tomi, już teraz brzmisz tak absurdalnie, że dałbym sobie rękę uciąć, że kosmici cię wczoraj wyprali i oddali dziś rano.
– OK. Jest jeszcze coś, co łączy porwanych: wszyscy byli w dobrej formie.
– No to jedzmy jak świnie i zakochujmy się beznadziejnie już teraz.
– Na początku to miało sens. Byli szczęśliwi, więc prowadzili zdrowy tryb życia i dobrze się odżywiali. Ale potem ludzie zaczęli analizować powracających. Na przykład Jimmy. Jest szczupły, w dobrej kondycji, jak wielu innych, którzy wrócili. Więc hipoteza jest taka: trzeba być szczęśliwym i w dobrej formie, by zostać porwanym. Oba warunki muszą być spełnione. A jeszcze dziwniejsza hipoteza zakłada, że te istoty, choć bardziej rozwinięte, są nadal czującymi istotami jak my. Więc pytanie brzmi: do czego potrzebowaliby istot niższych, ale tylko wtedy, gdy są w dobrej formie fizycznej i psychicznej?
– Nie mam pojęcia, Tomi. Zaskoczyłeś mnie.
– Cóż, wielu uważa, że jeśli są równie lub bardziej rozwinięci niż my, to na pewno nie chcieliby, żeby ich jedzenie cierpiało przed konsumpcją, więc jedzą tylko wolnowybiegowe zwierzęta.
– Co do cholery?! Tomi, czy ty odstawiłeś jakieś leki?
– Też myślałem, że to szaleństwo, ale posłuchaj, co powiedział mi Jimmy. Był pokryty śliską, lepką substancją, którą uznał za ślinę kosmitów. Wtedy mnie to uderzyło. Po co bardziej rozwinięte istoty miałyby nas badać? Co mogłyby zyskać? A co ludzie robili najpierw ze zwierzętami?
– Rzucaliśmy w nie kamieniami?
– Tak, i sprawdzaliśmy, czy są jadalne.
– Ale czemu mieliby być mięsożerni? Z całego jedzenia we wszechświecie mieliby przyjść na Ziemię po ludzi?
– No właśnie, i tu się robi jeszcze dziwniej.
– Na miłość boską, Tomi, skończ już z tymi dramatami i mów!
– Prawda jest taka, że może istnieć zaawansowana cywilizacja, która lubi mięso, bo to bardziej kwestia etyki niż intelektu. A skoro są rozwinięci, nie będą polować na jedzenie – to barbarzyństwo…
– To co mają robić?.. O nie… Tomi, nie mów mi…
– Tak. Hodują nas. Pozwalają nam żyć na wolnym wybiegu. Tak bardzo wolnym, że zabierają tylko garstkę z nas na sezon… Najszczuplejszych i najmniej zestresowanych. Istnieją opisy porwań z dawnych czasów, ale dopiero niedawno zaczęli zwracać tych zbyt zestresowanych. Wygląda na to, że nasze mięso się zepsuło przez współczesne nawyki, więc dziś niewielu z nas jest „pełnowartościowych”.
– Czyli ratują nas nasze niezdrowe nawyki?
– Nie do końca. Od lat analizują tę kosmiczną ślinę i za każdym razem znajdują w niej coraz więcej alkoholu i cząsteczek hemu z syntetyzowanej leghemoglobiny.
– Co? Czyli stają się alkoholikami i weganami?
– W pewnym sensie. Używają alkoholu, żeby doprawić jedzenie, bo chcą, żeby smakowało jak my. Najwyraźniej alkohol i cząstki hemu nadają ludzkiemu mięsu jego charakterystyczny smak – przynajmniej dla ich podniebień.
– No to świetna wiadomość! Tyle dramatu, żeby powiedzieć coś pozytywnego. Przestaną nas jeść. Zostaną cywilizowanymi weganami jak my.
– Piotr, chyba nie zrozumiałeś. Oni już teraz nas hodują, ale kiedy przestaną nas jeść, zaczną hodować soję i warzywa. Mówi się, że zmiany klimatu to nie przypadek, a w przyszłości czeka nas jeszcze więcej – wulkany, trzęsienia ziemi i susze to narzędzia rolnicze, którymi orzą i przygotowują grunt pod zasiewy.
– O Boże, Tom. Kto by pomyślał, że weganizm ugryzie nas w dupę.
– Kto by pomyślał, Piotr. Kto by pomyślał…
***