Wojskowa ciężarówka sanitarna z jękiem silnika i grzechotem skrzyni biegów wyłoniła się zza zakrętu, zmierzając w stronę małej stacyjki Tannhausen Charlotenbrunn. Zatrzymała się przed niższym z dwóch znajdujących się tu budynków stacyjnych, bardzo blisko rampy. Dysponent pojazdu wysiadł nie zamykając drzwi i pospiesznym krokiem udał się do głównego budynku. Przywitał go niemiecki oficer-medyk w asyście dwóch wartowników.
– Dzień dobry. Co Pana do nas sprowadza o tak późnej porze?
– Polecono mi przywieźć siedmiu porażonych, pracujących w obiekcie GL-1. Są to naukowcy i technicy, niezbędni do prowadzenia dalszych prac. Proszę zrobić wszystko co możliwe, aby jak najszybciej powrócili do zdrowia.
– Zrobimy co w naszej mocy. Mamy najlepszych lekarzy i świetny personel pomocniczy.
Medyk korzystając z aparatu wiszącego na ścianie wezwał grupę sanitariuszy, którzy przybiegli od strony wzgórza porośniętego gęstą roślinnością. Natychmiast przystąpili do rozładowania sanitarki, przenosząc kolejno rannych na noszach w miejsce pomiędzy dwoma budynkami, osłonięte siatką maskującą. Gdy wchodzili przez gazoszczelne drzwi do podziemnego schronu, słychać było odgłosy oddalającej się ciężarówki i jednostajny szum pracujących w pobliżu urządzeń filtrowentylatorni.
Siedmiu rannych leżało na noszach w słabo oświetlonym korytarzu obok pomieszczenia „Sala przyjęć i segregacji dla lekko i ciężko porażonych”. Drzwi otworzyły się wpuszczając ostre, białe światło. Dyżurna Doktor – wysoka, szczupła blondynka około czterdziestki podeszła do najbliżej leżącego pacjenta. Był to mężczyzna w zaawansowanym wieku, łysiejący, nosił duże okrągłe okulary w metalowej oprawie. Był przytomny. Na odsłoniętych fragmentach skóry twarzy i dłoni, która miała ciemno siny kolor, widoczne były srebrzyste wzorki, wyglądające jakby powstały w procesie dekoracyjnego trawienia metalu.
– Profesorze Goldwald. Znowu coś poszło nie tak z Dzwonem?
Senior z trudem podniósł głowę, spojrzał na kobietę w białym kitlu. Uśmiechowi na jego twarzy towarzyszył wyraźny grymas bólu.
– Irene, moja najlepsza studentka. Jak się cieszę, że trafiłem pod Twoje skrzydła, Aniele. Zrób co się da. Jesteśmy blisko okiełznania tego kapryśnego Dzwonu!
Doktor Irene po zakończeniu segregacji osób porażonych i rozlokowaniu ich do odpowiednich pomieszczeń podziemnego szpitala, rozpoczęła przygotowania do wykonania koniecznych zabiegów. Usiadła przy biurku w gabinecie przyjęć, otworzyła dziennik i skrupulatnie uzupełniła znajdujące się w nim rubryki. To już trzeci wypadek w tajnym laboratorium obiektu GL-1. Wygląda na to, że nieznane dotąd promieniowanie, emitowane przez eksperymentalny napęd, potocznie zwany Dzwonem, skutecznie zablokuje możliwość jego wykorzystania w pojazdach latających, pilotowanych przez ludzi.
cdn..
Autor: Grzegorz Wolski